wtorek, 19 maja 2015

Kryterium Uliczne w Szamotułach /Paweł

W niedzielę Power Bike Team uczestniczył w Kryterium Ulicznym które odbyło się w naszym rodzinnym mieście, czyli w Szamotułach. Cała baza imprezy miała miejsce przy Hotelu "Maraton".

Tak naprawdę to impreza została zorganizowana głównie dlatego, że co roku odbywa się tu "Mały wyścig pokoju",w którym uczestniczą młodzi kolarze z klubów kolarskich z całej Wielkopolski. Pierwsza edycja miała miejsce cztery lata temu, zatem w tym roku, mogliśmy po ścigać się tu po raz czwarty.


Trasa dla naszej kategorii nie była wymagająca. Liczyła tylko 4 rundy po ok. 3,1 km. Jednak i tak należało wystartować. Szczególnie zależało nam na pokazaniu się z dobrej strony, jako nowo utworzona ona drużyna. Pech chciał, że tylko dwóch z nas - Przemek i ja pojawiliśmy się na starcie. Nie zabrakło też mojego taty, który również podjął rywalizację na tym dystansie.


Do biura zawodów poszedłem przed 10. Następnie wróciłem do domu, żeby zabrać jeszcze kilka rzeczy. Zadzwoniłem do Przemka i zaproponowałem wspólna rozgrzewkę. Przemek się zgodził, dlatego po chwili udałem się do niego i przejechaliśmy się trochę po mieście wykonując liczne przyspieszenia na stojąco jak i w siodle. Do naszej grupki dołączył się również kolega ze szkoły Błażej.




O jedenastej miał nastąpić start, czyli akurat wtedy gdy zjawiliśmy się koło hotelu. Na linii zebrało się ok. 20 osób. Fakt że trochę mało ale za to poziom wytrenowania zawodników był w na prawdę wysoki. W dodatku nikt z naszej drużyny nie posiadał roweru szosowego, tylko górala na oponach o szerokości ponad 2 cale ( tylko ja założyłem do swojego opony 1.75 bez bieżnika), dlatego nie łatwo było utrzymać koło szosowcom.


W końcu usłyszeliśmy wystrzał z pistoletu. Ruszyliśmy. Od razu załapałem się do czołowej grupy.


Na jej początku jechało dwóch Mastersów. Nagle jeden z nich chcąc sprawdzić siłę całego peleton oderwał się od grupy. Za nim pojechał drugi-jego kolega z teamu. Próbowaliśmy utrzymać koło, jednak nie dało rady. Po chwili znowu nas zerwali z koła i już zrobiła się strata ponad 100 m. Tępo jakie nadali nie byliśmy w stanie utrzymać dlatego przez całe 4 okrążenia jechaliśmy grupką czteroosobową. Przez połowę każdej rundy wiatr wiał w twarz dosyć mocno.Niektóre jego podmuchy sprawiały że wytracaliśmy prędkość z ponad 30 km/h do ok. 25 km/h. 








Na ostatnim kółku zawodnicy na szosówkach z jakimi jechałem zerwali mnie z koła. Nie byłem w stanie się utrzymać i do tego jeszcze wiatr w twarz. Chcąc przerzucić na bardziej twarde przełożenie zorientowałem się, że już nie mam co przerzucać i tym sposobem na metę dotarłem zajmując 7 miejsce. Oczywiście nie obyło się bez ostrego finiszu w moim wykonaniu. Przemek dojechał na pozycji a tata został zdublowany pod koniec trzeciego okrążenia i musiał zakończyć wyścig. Mimo to każdy z nas dobrze się bawił, bo przecież na tym cała rzecz polega.



Dystans 12,82 km; czas jazdy 23:06; Vśr. 33,33; Vmax. 50,92; HRśr.-; HRmax. - 
kcal - ( pulsometr odmówił posłuszeństwa )




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.