Tak naprawdę to impreza została zorganizowana głównie dlatego, że co roku odbywa się tu "Mały wyścig pokoju",w którym uczestniczą młodzi kolarze z klubów kolarskich z całej Wielkopolski. Pierwsza edycja miała miejsce cztery lata temu, zatem w tym roku, mogliśmy po ścigać się tu po raz czwarty.
Trasa dla naszej kategorii nie była wymagająca. Liczyła tylko 4 rundy po ok. 3,1 km. Jednak i tak należało wystartować. Szczególnie zależało nam na pokazaniu się z dobrej strony, jako nowo utworzona ona drużyna. Pech chciał, że tylko dwóch z nas - Przemek i ja pojawiliśmy się na starcie. Nie zabrakło też mojego taty, który również podjął rywalizację na tym dystansie.
Do biura zawodów poszedłem przed 10. Następnie wróciłem do domu, żeby zabrać jeszcze kilka rzeczy. Zadzwoniłem do Przemka i zaproponowałem wspólna rozgrzewkę. Przemek się zgodził, dlatego po chwili udałem się do niego i przejechaliśmy się trochę po mieście wykonując liczne przyspieszenia na stojąco jak i w siodle. Do naszej grupki dołączył się również kolega ze szkoły Błażej.
O jedenastej miał nastąpić start, czyli akurat wtedy gdy zjawiliśmy się koło hotelu. Na linii zebrało się ok. 20 osób. Fakt że trochę mało ale za to poziom wytrenowania zawodników był w na prawdę wysoki. W dodatku nikt z naszej drużyny nie posiadał roweru szosowego, tylko górala na oponach o szerokości ponad 2 cale ( tylko ja założyłem do swojego opony 1.75 bez bieżnika), dlatego nie łatwo było utrzymać koło szosowcom.
W końcu usłyszeliśmy wystrzał z pistoletu. Ruszyliśmy. Od razu załapałem się do czołowej grupy.
kcal - ( pulsometr odmówił posłuszeństwa )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.